środa, 30 marca 2011

Anna J.Szepielak "Zamówienie z Francji"






















Wyobraź sobie pola fioletowej lawendy ciągnącej się kilometrami, intensywny błękit nieba, widok prowansalskiego miasteczka ukrytego wśród skał. Poczuj zapach tysiąca kwiatów znajdujących się w kwiaciarni "U Flory" - miejsca pełnego tajemniczego uroku.
Czy już? Jeżeli tak to obwieszczam radośnie : właśnie przeniosłeś się do świata stworzonego przez autorkę "Zamówienia z Francji".

Nigdy nie miałam "kompleksu polskiego pisarza", jak nazwałam nieuzasadnioną niechęć do rodzimych autorów. Wręcz przeciwnie - literaturę polską oceniałam zawsze najwyżej, z wielką chęcią sięgając po utwory należące czy to do klasyki, czy do nowości.
Tą pozytywną opinię utrzymał debiut literacki pani Anny J. Szepielak, którym mogłam ostatnio raczyć się z wielką radością.

Już od pierwszej strony poznajemy Ewę - młodą pasjonatkę fotografii z doświadczeniem nauczycielskim, która intensywnie szuka "złotego środka" na życie. Tytułowe zamówienie jest szansą dla głównej bohaterki, nadzieją na zrozumienie siebie i odnalezienie własnych korzeni.
Historia Ewy, tak pełna uroku prowansalskiej ziemi i ludzi, których spotkała zaabsorbowała mnie całkowicie, wyzwoliła pozytywne myśli, wywołała uśmiech, pozwoliła z większym optymizmem przeczekać trudne chwile i znów rzucić się w wir życia.

W powieści teraźniejszość miesza się z przeszłością. Okazuje się, że przodkowie w niezrozumiały sposób wpływają na losy bohaterki; chcą jej pokazać to co ważne i niezwykłe.
Przeczucia Ewy, które ukazują nam czasy sprzed lat pięćdziesięciu dodają utworowi niezwykłości i oryginalności.
Dodatkowo język bohaterów, szczególnie tych dorosłych jest piękny, nieskalany współczesnymi wstawkami. Z przyjemnością czytałam także stylizowane zdania, czy wypowiedzi rodem z Sienkiewicza.

Świat zaskakujących odkryć czeka na odkrycie teraz przez Ciebie...

czwartek, 24 marca 2011

"Lisa-Xiu i Lin-Shi: córki z Chin" Auke Kok i Dido Michielsen























Książka o tak oryginalnym i przyciągającym wzrok tytule jak "Lisa-Xiu i Lin-Shi: córki z Chin" od pierwszych stron pochłonęła mnie w swojej opowieści o podróży.
Wyprawie do Chin, której celem było powrócenie do przeszłości.

Auke Kok i Dido Michielsen to holenderskie małżeństwo, które z niemożliwości posiadania własnego potomstwa zdecydowali się na adopcję. I nic nie było, by w tym tak niezwykłego, gdyby nie to, że ojczyzną adoptowanej dziewczynki są tak dalekie ... Chiny.
Kraj o innej kulturze, wierze, mentalności. Całkowicie obcy, oddalony tysiące kilometrów od Europy był miejscem, gdzie urodziła się Lisa-Xiu ; kilkunastomiesięczna "nowa" córka.
Na tym jednak nie koniec. Auke Kok i Dido Michielsen po niecałych dwóch latach znów wyjechali do Chin po drugą córeczkę - Lin Shi, czyli jak po wielu miesiącach się dowiedzieli "Kamienny las", bo takie było znaczenie imienia małej Chinki.

Po wielu latach, kiedy starsza Lisa-Xiu ma 11 lat, a młodsza Lin-Shi - 9 powracają do kolebki jednej z najstarszych cywilizacji na Ziemi. Powracają do kraju przodków adoptowanych dzieci. To wielka wyprawa zarówno dla rodziców, jak i dzieci.
Konfrontacja świata, do którego należały z racji urodzenia z światem, w którym przyszło im żyć.

Autorzy niezwykle ciekawie piszą o Chinach, o wielkich przemianach jakich doświadcza
Państwo Środka, o tym jak kicz miesza się z dowodami wielkiej kultury, która tutaj kwitła przed wiekami. Dotykają również spraw politycznych - mowa jest o zgubnej polityce "jednego dziecka", czy rewolucji kulturalnej, która miała miejsce w wieku ubiegłym.
Kok i Michielsen kreślą obraz bardzo sugestywnie. Ta sympatia, którą mają dla obywateli tego kraju kontrastów jest silnie wyczuwalna i emanuje z całej książki.
Czytając trudno nie polubić "skośnookich" mieszkańców, chociaż czasami miałoby się ochotę zakrzyknąć : "jacy dziwni ci Chińczycy!"

Jednak wyprawa miała zupełnie inny cel - odnalezienia się w świecie, w którym przyszło żyć Lisie-Xiu i Lin-Shi. Mieszkając w Europie, mimo wielu starań rodziców nie da się wyeliminować pewnych spraw. Jedną z nich jest swoista oryginalność. Dziewczynki zawsze będą się wyróżniać od grupy rówieśnic z blond włosami i niebieskimi oczami. Będą musiały walczyć z pewnymi schematami zakorzenionymi przez wieki. Będą szukały własnego miejsca, własnej tożsamości. I chociaż każdy dorastający człowiek musi odbyć owe poszukiwania, to dla "córek z Chin" może być to szczególnie trudne. Stoją bowiem między Europą, a Azją.

Książka to także dziennik rozterek rodziców adopcyjnych - poszukiwań, biurokracji, różnego typu przeszkód. Autorzy tak pogodnie opowiadają o przecież syzyfowej pracy - ciągłym godzeniu dwóch światopoglądów, wychowywaniu odpowiedzialnie ze świadomością : "nie jesteśmy twoimi biologicznymi rodzicami" i innymi problemami , z którymi musiała się zmierzyć dwójka naszych autorów.

Zachęcam naprawdę gorąco do zapoznania się z tymi niezwykłymi zapiskami podróży wewnątrz siebie.


Dziękuję Wydawnictwu Dobra Literatura.

poniedziałek, 21 marca 2011

Ryszard Kapuściński "Heban"






















"Poranek i zmierzch - to najprzyjemniejsze godziny w Afryce. Słońce jeszcze nie pali albo już nie doskwiera - daje istnieć, daje żyć."


Nie miałam w planach pisać recenzji "Hebanu" , uważając , że jest to najbardziej znana książka Ryszarda Kapuścińskiego, popularnego polskiego reportażysty i nie ma potrzeby przybliżać jej czytelnikowi.
Kiedy jednak zaczęłam czytać reportaże opowiadające o Afryce nie mogłam się powstrzymać, by nie napisać kilka słów. Podzielić się emocjami, które wywołał "Heban".

Tym razem nie będzie opowieść o szczęśliwej Afryce. Kontynencie pełnym bogactwa, życia, radości, ciszy, o której opowiadali wcześniej poznani pisarze - Karen Blixen i Jean Marie Gustave Le Clèzio. Zamiast spokojnego przebywania na farmie kawy zostaniemy wrzuceni w sam środek wielkich wydarzeń ubiegłego wieku, o którym współczesny Europejczyk nie wie, nie chce wiedzieć, bo tak prościej - bez wysiłku, bez wyrzutów.

A początek tej swoistej apokalipsy jest tak szczęśliwy - wyzwolenie, dekolonizacja. Zależni od wielkiej polityki wielkich mocarstw Europy i Ameryki kraje afrykańskie odzyskują niepodległość. Zaczyna się pełna nadziei i obietnic epoka lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Dominuje pogląd, że wolność automatycznie przyniesie polepszenie warunków, zamieni dawną biedę w krainę mlekiem i miodem płynącą.

Jednak tak się nie dzieje. Ster władzy dostaje się w ręce najmniej do tego odpowiednich ludzi, zaognione zostają wiekowe już konflikty plemienne i etniczne. Wzrasta siła armii, która to często dokonuje przewrotów w państwie.
Władza znajduje się w rękach warlordów - "panów wojny", których jedynym celem jest zabijanie i bogacenie się.

Wstrząsnęły mną szczególnie dwie rzeczy w tym całym oceanie zła. Po pierwsze : broń. Rzecz, która w Afryce jest bardziej powszechna niż jakikolwiek inny przedmiot użytku codziennego w Europie:

"Przed nami, jak okiem sięgnąć, aż po daleki i przymglony horyzont, ciągnie się płaska i bezdrzewna równina. Jest ona cała gęsto zastawiona sprzętem wojskowym. Kilometrami ciągną się pola armat różnego kalibru, niekończące się aleje średnich i wielkich czołgów, kwartały zastawione lasem dział przeciwlotniczych i moździerzy, setki wozów pancernych, tankietek, ruchomych radiostacji i amfibii"

Tą bronią "ku budowy lepszego świata" walczą dzieci. Dzieci nafaszerowane narkotykami, zachowujące się jak swoiści kamikadze, bez leku, bez strachu przed śmiercią. Idealni żołnierze.

Po drugie: prośba dziecka murzyńskiego ; nie o cukierka, czy jakąkolwiek inną rzecz do jedzenia, mimo, że jest bardzo głodne. Prośba o rysik. Rysik, dzięki któremu będzie mógł pisać w szkole. Szkoła to dla nich miejsce nadziei, szansy, przyszłości.

Kapuściński pisze pięknym językiem, pełnym życia i ekspresji o sprawach tak trudnych, odległych, niezrozumianych. Jak zrozumieć "zaklęty krąg ubóstwa" na bogatej, afrykańskiej ziemi? Jak zrozumieć tamtejszą mentalność? Jak wytłumaczyć  postępowanie świata, obojętnego nawet na największą wojnę, gdy dzieje się ona w zapomnianej części naszego globu?

Ja nie umiem. A Ty?


Wszystkie cytaty pochodzą z książki R.Kapuścińskiego "Heban", Wyd. "Czytelnik", Warszawa 1998.

środa, 16 marca 2011

Tadeusz Zieliński "Starożytność bajeczna"























W niedostępnej dla wzroku ludzkiego siedzibie Matki Ziemi zasiadają jej córki, trzy odwieczne prządki, trzy Mojry, potężne boginie losu. Kiedy rodzi się człowiek, pierwsza Kloto wyciąga ze swej przędzy nić jego żywota. Druga Lachesis, prowadzi dalej jej pracę, łącząc z tą nicią inne, to złote, to czarne. Warczy wrzeciono, życie człowieka ciągnie się przez bóle, przez radość, dopóki trzecia Atropos, nie przetnie nici swoimi nożycami.
Wówczas następuje śmierć."

Dzisiejsze dzieło, jak i jego autora, których to chcę Wam przedstawić nie można zaliczyć do znanych. I ja pozostawałabym nieświadoma istnienia tego utworu, gdyby nie słowa mojego nauczyciela, który wspominając o tym utworze stwierdził , iż "...jest napisana pięknym językiem...". Czy jakikolwiek miłośnik czytania książek zdoła się oprzeć takiej opinii?
Szczególnie, że powtarzając ostatnio kulturę i historię Grecji całkowicie się zachwyciłam - bogactwem historii, dzieł sztuki i literatury. Mam nadzieję, że już niedługo spełni się moje marzenie - przeczytanie "Iliady" i "Odysei" spisanej przez Homera, "Dziejów" Herodota, czy "Wojny peloponeskiej" pióra Tukidydesa.

Jednak dzisiaj chcę zabrać Was w podróż w czasy jeszcze odleglejsze, czasy bajecznej starożytności. Naszym przewodnikiem i opiekunem będzie filolog klasyczny, wybitny znawca kultury antycznej, a ponadto znakomity mówca - Tadeusz Zieliński.
Zaczarowani jego pisarskimi umiejętnościami przenoszenia w czasie dajemy od pierwszej strony wciągnąć się w wir przygód, wypadków i niespodziewanych zdarzeń, które przeżywają bohaterzy "Starożytności bajecznej". Znani nam : Herakles, Achilles, Tezeusz powracają z krainy zapomnienia, by znów przeżyć niekończące się przygody i chwalebne pojedynki.
Tutaj radość przenika się z cierpieniem, a miłość bez uprzedzenia zastępowana jest przez nienawiść.
Tutaj Hellada lśni w blasku dawnych dziejów.

Zieliński w niezwykły sposób przedstawił mitologię grecką, tak dobrze znaną każdemu spadkobiercy antyku. Opowiada popularne mity o wojnie o trojańskiej, Argonautach, pracach Heraklesa, czy podróży Odyseusza ale także przywołuje nieznane lub zapomniane postacie, których życie było równie niezwykłe jak tych najznakomitszych córek i synów Zeusa.
Z Hadesu przybędzie Kadmos i Harmonia, Andromeda i Perseusz, Alkmena, Chejron i wiele, wiele innych bohaterów. Staniemy się świadkami ich życia, niezwykłych czynów, śmierci i wpływie każdego z nich na losy potomków.

Autor uczy nas także, że ważność mitologii nie przeminęła z końcem antycznego świata. Wiele z prawd zawsze będzie aktualnych. Mity mają nam pomóc i przestrzec przed pychą, lekceważeniem praw boskich i ludzkich. Są ogromną kopalnią wiedzy o człowieku, w którego żywot starożytni wpletli zdarzenia nadprzyrodzone.

Współczesny człowiek na nowo powinien odkrywać bogactwo starożytnego świata. Odnowić w sobie człowieka, którego korzenie sięgają do czasów antycznych. Pokochać piękną Helladę, która nauczyła nas tak wiele i do tej pory czaruje czystym pięknem upadłej cywilizacji.


Cytat pochodzi z książki Tadeusza Zielińskiego "Starożytność bajeczna", Wyd. "Książnica", Katowice 2005.

piątek, 11 marca 2011

W oczekiwaniu na wiosnę, przedstawiam Wam...stosik.

Dzisiaj, po raz kolejny chciałam Wam przedstawić moje nabytki od ostatniego razu. Wśród nich znalazły się przesyłki od Wydawnictwa Erica oraz moje zakupy.


















T. Zieliński "Starożytność bajeczna", w ramach powtarzania literatury antyku. Szukuję się prawdziwa uczta dla języka.
C.R.Zafon "Książę mgły" - prezent urodzinowy od moich koleżanek na urodziny. Wiedzą co lubię! :)
B.Cromwell "Nieprzyjaciel boga", "Zimowy monarcha", "Excalibur" ,"Ostatnie Królestwo" - Wyd. Erica sprawiło mi wielką radość, dziękuję!
R.Sikora "Dzieje hustarii" - Od Wydawnictwa Erica
W.Moers "Miasto Śniących Książek" , kiedy zobaczyłam w księgarnii od razu kupiłam nie mogłam się powstrzymać. Już od bardzo dawna polowałam na tą książkę.
D.Michalski "Powróćmy jak za dawny lat: Historia polskiej muzyki rozrywkowej 1900-1939" , mój prezent na urodziny dla samej siebie. Kolejne marzenie książkowe spełnione.

Ponadto otrzymałam w tym tygodniu przesyłkę w ramach wymianki książkowej u Sabinki .






















Przesyłkę otrzymałam od Obsesja Kasiulka, za co serdecznie dziękuję :) . Mam nadzieję, że Kasia nie obrazi się na mnie, że użyczyłam sobie jej zdjęcie. Moje niestety w żaden sposób nie chciało się wgrać.

Na wolną sobotę i niedzielę przygotowałam sobie "Heban" Ryszarda Kapuścińskiego.
Jestem niezwykle ciekawa jego najpopularniejszej książki. Pożyczyłam także (ambitnie!) "Dzieje" Herodota oraz "W stronę Swanna" Prousta.
Zostaje tylko jeszcze jedno, marginalne pytanie - "kiedy to wszystko przeczytam"?

Pozdrawiam książkoholików ;)

niedziela, 6 marca 2011

"Sosnowe dziedzictwo" Maria Ulatowska






















Dzisiaj każdy może zostać pisarzem. Dosłownie! Wystarczy trochę polotu, wyobraźni i "wyczuwania nosem interesu", a można sobie zapewnić spokojny byt do końca życia. A  interesem dochodowym jest pisanie sag. Sag rodzinnych, o wampirach, upadłych aniołach i tym podobnych rzeczach. Modne stało się także połączenie w powieści wydarzeń współczesnych z tymi, które działy się w przeszłości. Wystarczy przecież odpowiednia reklama, interesująca zapowiedź i zawsze znajdą się chętni.

Jednak co z wartością owego utworu? Co on daje, kiedy czytamy go "duszą, sercem i rozumem"? Czy wzbogaca? Albo idąc najprostszą drogą - czy dostarcza nam chwil przyjemnych w chwilach zasłużonego odpoczynku.

O tym właśnie rozmyślałam czytając debiut Marii Ulatowskiej zatytułowany "Sosnowe dziedzictwo". Przeczytana swego czasu interesująca zapowiedź sprawiła swoje - postanowiłam natychmiast po ukazaniu się na rynku czytelniczym zapoznać się z nią. Liczyłam na miłą i bardzo klimatyczną opowieść, która wzbudzi we mnie kolejne pokłady optymizmu życiowego, dzięki któremu łatwiej mi jest patrzeć w przyszłość. Pełna pozytywnego nastawienia rozpoczęłam czytanie.
Pierwszy rozdział wzbudził we mnie pozytywne odczucia, które sprawiły, że z chęcią kontynuowałam lekturę. Do czasu. Czytając dalej, czułam się jakby otaczała mnie coraz bardziej zacieśniająca się ... wata cukrowa. Jest słodko, co raczej jest symptomatyczne dla tego typu książek, ale gdzieś jest granica słodkości, po której przekroczeniu zamierzona rzeczywistość staje się bajką.

Poznajemy Annę Towiańską, piękną i pełną uroku trzydziestoletnią kobietę, która otrzymuje w spadku po dziadkach piękny dworek zwany Sosnówką. Przybywając do nowej miejscowości owija sobie wszystkich koło palca. Jest uwielbiana przez płeć przeciwną, a z wszystkimi kobietami odnajduje wspólny język. Pojawiają się również przystojni mężczyźni , na których wyraźnie nasza bohaterka zrobiła kolosalne wrażenie.
I nawet obiecana tajemnica, która ma swój początek w czasie tragicznego Powstania Warszawskiego nie zmienia nastroju szczęścia, miłości i radości.

Jeżeli miałabym opisać swoje wrażenia po przeczytaniu "Sosnowego dziedzictwa" to muszę stwierdzić ze smutkiem, że nie zachwyciła mnie. Liczyłam na poczucie czaru tamtych lat, których symbolem stała się Sosnówka, poprawienie humoru i poznanie nowych, interesujących postaci, z którymi mogłabym się utożsamić. Niestety, nie mogła być to idealna Anna, gdyż ja nie pasuję zupełnie do tego przymiotnika. Na szczęście występują tutaj również inne postacie, z których najbardziej polubiłam pana Dyzia - dozorcę i utalentowanego malarza.

Kontynuacja "Sosnowego dziedzictwa", która będzie nosić tytuł "Pasjonat Sosnówka" jest zapowiedziana na maj 2011 roku. Urocza okładka jest jednym z elementów, które sprawiają, że mimo wszystko mam ochotę zapoznać się z drugim utworem autorki. Może będę wtedy w odpowiedniejszym nastroju? A może styl literacki pani Ulatowskiej rozwinie się do tego stopnia, że będzie to uczta dla języka?
Cóż...przekonamy się.


Dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.

środa, 2 marca 2011

"Bakarat" Ronald Śliwiński






















Wpatrując się w piękny stosik książek "do przeczytania" wybrałam "Bakarata" - powieść, która zainteresowała mnie niezwykłym opisem na końcu książki. Brzmiało to tak:

"Osiemnasty wiek. Córka króla Hiszpanii chce się oderwać od swoich korzeni i zacząć samodzielne życie z dala od rodzinnych wpływów. Decyduje się zamieszkać w Gdańsku. W ucieczce pomaga jej znajomy właściciel ogromnego galeonu „Hevelius”, jak się później okazuje – były pirat. Rozpoczyna się szereg niesamowitych przygód bohaterów...

„Bakarat” to błyskotliwa opowieść spod znaku płaszcza i szpady, wciągająca i pełna zaskakujących zwrotów akcji. Idealna lektura dla wszystkich miłośników literatury przygodowej."

Jako, że uważam się za miłośniczkę tego typu literatury z dużymi wymaganiami i oczekiwaniami sięgnęłam po książkę autorstwa nieznanego mi wcześniej pisarza Ronalda Śliwińskiego, którego (jak dowiedziałam się z informacji załączonych na okładce) jest to druga duża forma prozatorska.

Od początku towarzyszyło mi jednak wrażenie, że cała powieść jest niezbyt spójna, "sztywna" 
i napisana bez wcześniejszych badań nad historią XVIII wieku, w którym autor umieścił bohaterów. Spotkamy się bowiem, że słowami, które nie były w użyciu w tamtych latach. Nie oczekiwałam co prawda rozbudowanej stylizacji językowej, ale zastosowanie w powieści słów : "wykoleić", czy "homoseksualizm", a także słów potocznych używanych w obecnych czasach na oddanie emocji jest ze strony autora ignorancją i błędem.

Również portrety psychologiczne bohaterów nie zawsze mi odpowiadały. Piraci często nie zachowują się jak na złych opryszków przystało, w szczególności chodzi o tytułowego Bakarata. Sam bohater w "czystej" formie jest zdecydowanie postacią godną zauważenia i można go porównywać do znanego szerszej publiczności Kapitana Blooda. Ale w bliższym kontakcie nie wzbudził mojej sympatii, chociaż zazwyczaj kibicuje właśnie piratom.

Jeżeli natomiast chodzi o fabułę to rozczarowałam się mocno. Mimo mnogości przygód, jakoś żadna z nich nie "porwała mnie", nie wzbudziła większego zainteresowania. Raczej doczytanie książki spowodowane zostało poczuciem obowiązku, niż chęcią otrzymania odpowiedzi na kilka zagadek, które uknuł autor.
Zwłaszcza, że pod koniec powieści dobrzy stają się złymi, kochający nienawidzą, a bogactwo i nędza stoją obok siebie. Nie wypadło to jednak wiarygodnie, wręcz przeciwnie. Odniosłam wrażenie, że sam autor nie wiedział już pod koniec jakiej wersji się trzymać, kogo zatrzymać, a kogo uśmiercić. Jednym słowem - chaos.

Jeżeli jednak nie jesteście zbyt wymagający w trzymaniu się prawdy historycznej, czy nie przeszkadzają Wam niewielkie wpadki językowe może Wam się podobać. Przygoda godni przygodę, a dwulicowość, to jedna z najbardziej interesujących cech charakteru naszych bohaterów.


Dziękuję Wydawnictwu Novae Res.