poniedziałek, 6 czerwca 2011

"Zimowy monarcha" Bernard Cornwell

 Człowiek od wieków marzy o wynalezieniu machiny umożliwiającej podróż w czasie. I chyba każdy z nas ma takie marzenia - przenieść się w przeszłość lub przyszłość, zobaczyć codzienne życie przeszłych i przyszłych, odkryć zagadki, poznać niezwykłych ludzi, którzy odeszli wiele lat temu.
Jednak tak naprawdę, nie jest to niemożliwe. A wręcz przeciwnie - bardzo proste do zrealizowania. Trzeba tylko sięgnąć po książkę, opowieść przedstawiającą życie przed wiekami dodając do tego odrobinę wyobraźni.
I ja kolejny raz usiadłam wygodnie w moim osobistym wehikule - wygodnym fotelu i wzięłam do ręki książkę Bernarda Cornwella, autora posiadającego ów cenny dar tworzenia tunelu w czasoprzestrzeni, który zabiera nas do wieku VI naszej ery na terytorium Brytanii.

"Zimowy monarcha" nie był moim pierwszym spotkaniem z brytyjskim pisarzem. Miałam już możliwość poznać go dzięki pierwszemu tomowi z cyklu "Wojny Wikingów" -"Ostatnie królestwo",
o którym pisałam.
Po "Trylogię arturiańską" sięgnęłam więc z dużymi wymaganiami, które jeszcze wzrosły po przeczytaniu kilku bardzo pozytywnych recenzji. Rozpoczynając czytanie przygotowana byłam na niezwykłą opowieść o jednym z najbardziej tajemniczych bohaterów tamtego świata, fascynującego po dziś dzień - królu Arturze. Wiedziałam, że również nie zabraknie Ginewry, Lancelota i rycerzy Okrągłego Stołu. Czy mogłam odpuścić, jako miłośniczka historii spotkanie
z takimi osobistościami? Nigdy!

Opowieść snuje Derfel - były żołnierz, a obecnie mnich dla młodej królowej Igraine, która przychodzi do klasztoru by prosić o syna. Charakterystycznie dla Cornwell'a głównym bohaterem powieści zostaje nieznany nikomu chłopiec, uczestnik tamtych wydarzeń. Nie jest to może pomysł nowatorski, ale z całą pewnością intrygujący. I o ile, język głównego bohatera "Ostatniego królestwa" - Uhreda wydawał mi się pasujący do niego, tak tutaj zgodzić się nie mogę na język pisany mnicha Derfla. Nie tak pisali mnisi, co można z całą pewnością stwierdzić po nawet krótkim spojrzeniu na średniowieczne kroniki. Rozumiem, że trudno byłoby napisać intrygującą powieść językiem używanym w wieku VI, ale pomysł wykorzystany przez pisarza mnie nie przekonuje.

Historia, którą wymyślił autor jest ciekawa i zdecydowanie wpasowuje się w gusta współczesnego czytelnika,  o czym mogą świadczyć chociażby bohaterowie, jak przystało - zróżnicowani, trudni do jednostronnego osądzenia. Dodatkowo mnogość różnego typu wątków, począwszy od romansowych, a skończywszy na przygodowych skłania do sięgnięcia po powieść.
A jednak we mnie coś gwałtownie protestuje. Cornwell jest tendencyjny przedstawiając wszystkich chrześcijan jako nieudaczników, słabeuszy, czy w jakiś inny sposób pozbawionych prawdziwie męskich cech. Powiem szczerze, że zaczęło wzbudzać to moją irytację, mimo, że jestem świadoma, iż postępowanie chrześcijan często nie różniło się na przestrzeni wieków od postępowania pogan. Nie widzę jednak u Cornwella historycznego obiektywizmu, a raczej zbyt dużą dowolność w kreowaniu często prawdziwych bohaterów.

Gdybym miała krótko podsumować "Zimowego monarchę" stwierdziłabym, że to powieść o dobra, ale zdecydowanie nie zasługująca na pełne zachwytu opinie. I nie mówię tego w duchu przekory (silnie we mnie zakorzenionego), raczej z poczuciem próby obiektywnej oceny z własnego
i historycznego punktu widzenia.

20 komentarzy:

  1. Super, że nie piszesz o tej książce w samych superlatywach bo miałam właśnie po nią sięgnąć i zacząć od niej przygodę z Cornwellem, co mi jednak w takim razie polecasz na dobry początek, aby mój fotel również zamienił się w wehikuł :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedroneczko: Cornwell nie jest zły, o czym świadczy moja recenzja "Ostatniego królestwa". Jednak gdybym miała Ci proponować prawdziwą podróż weź ze sobą... to w zasadzie zależy w jakie czasy chciałabyś się wybrać :).
    W ogóle "Trylogia arturiańska" była tak zachwalana, iż liczyłam na coś zdecydowanie lepszego. Pierwszy tom okazał się dobry, ale nic po za tym - nie spełnił oczekiwań.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana Elino!
    Po pierwsze chciałabym bardzo, ale to bardzo podziękować Ci za tyle miłych słów. Nawet nie wiesz jak wiele dla mnie znaczą i jaką motywacją do dalszego działania są. Niesamowicie miło mi słyszeć, że ktokolwiek lubi mnie odwiedzać, dziękuję!;)
    Teraz jednak o głównym bohaterze, czyli Zimowym monarsze i oczywiście Cornwell'u. Już nie mogłam się doczekać Twojej recenzji, ciekawa byłam czy ta powieść urzekła Cię tak bardzo jak mnie. I szczerze mówiąc, nie mogłam doczekać się tego wpisu, a teraz, nie mogę zdobyć się na słowo komentarza. Może dlatego, że w zupełności rozumiem Twoją wypowiedź. Rozumiem, że forma, że powtarzanie się Autora, że to wszystko mogło irytować, ale cóż... Mnie powieść porwała, a chyba znasz to uczucie kiedy mimo wielu błędów i niedociągnięć po prostu lektura tak odciska się w Twojej pamięci i sercu, że po prostu nie możesz zachować zupełnie obiektywnej, surowej, beznamiętnej opinii. I tak właśnie było ze mną i Derflem, tak bardzo mnie porwał swoją opowieścią i tak dobrze nastawiłam się na tą lekturę, że przymykałam oko na wszelkie niedociągnięcia. Niestety, ze smutkiem stwierdzam, że z drugą częścią nie będzie już tak różowo... Jestem dopiero na początku a już kilka wątków zaczyna mnie drażnić, i choć pisarskiemu kunsztowi Cornwell'a nie mam nic do zarzucenia, to lektura Nieprzyjaciela Boga nie zachwyca mnie tak jak jej poprzedniczka. I jeszcze dwa słówka o Twojej recenzji, która wylana na mnie kubeł zimnej wody, uświadomiła mi wiele tych niedociągnięć, które zwyczajnie umknęły mi wśród pięknego i porywającego języka. To, że potrafiłaś zachować zupełną obiektywność, pokazać jak do tego wszystkiego mają się fakty historyczne zasługuje na oklaski!
    Pozdrawiam Cię ciepło, a i opuszczam tą przystań z wieloma rzeczami do przemyślenia i szczerze wybita z tropu ;)
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  4. Miło przeczytać opinię, która zauważa nie tylko pozytywne strony, ale także niedociągnięcia, wiem z doświadczenia że od niektórych książek oczekuje się więcej niż od innych. Nie zmienia to faktu, że na pewno w swoim czasie przeczytam, ostatnie królestwo już kilka miesięcy czeka na swoją ale jakoś nie mam na nią ochoty, może na wakacjach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Alicjo, obiecywana odpowiedź :) :
    Ja Cię doskonale rozumiem i jeżeli mogę tak to ująć, to cieszę się, że książka Ci się spodobała i porwała do tego stopnia. Ja może jestem zbyt wybredna, ale u mnie natrafiła na opór i nie dała sobie rady z moimi wątpliwościami :). Długa, bo trzytygodniowa przygoda z książką pozwoliła na przemyślenie wielu kwestii, zastanowienie się nad pomysłem i realizacją owego pomysłu przez autora. Wydaje mi się, że wyszło mi to w gruncie rzeczy na dobre:). Udało mi się spojrzeć na powieść z innego punktu widzenia - czytelnika niepochłoniętego akcją, wręcz przeciwnie - trzeźwo i surowo oceniającego. Musiałam się też zmierzyć z napisaniem dość negatywnej recenzji, co nie jest w gruncie rzeczy łatwe, o czym zresztą na pewno wiesz.
    Starałam się także, aby moje argumenty "przeciw" były logiczne i przekonywujące, a nie żebym została okrzyknięta jakąś "konserwatywną katoliczką", że się wyrażę w sposób delikatny.
    Chętnie dowiem się jednak ( po przemyśleniu z Twojej strony), o Twoim zdaniu na ten temat. Jestem tego bardzo ciekawa.

    I już na koniec: byłam pewna, że kolejne części cyklu będą coraz lepsze. Będę musiała dać sobie chyba czas na odpoczęcie od Cornwell'a. Na dziś dzień do następnych części mnie nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. No i właśnie! Nie mogę się wypowiedzieć na temat tej serii książek, bo jeszcze nie czytałam. Tak jak zauważyłaś wiele jest pozytywnych opinii wychwalających tę książkę, ale nawet ostatnio widziałam jedną bardzo negatywną.
    Także mam mieszane uczucia, zdecydowanie...
    Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetna recenzja, nie czytałam książki, ale jak wpadnie mi w ręce moze przeczytam.
    Pozdrawiam,
    Kass

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem, który to już raz piszę (im więcej, tym lepiej - bardziej motywuję się do zdobycia ^ ^), ale po prostu MUSZĘ zapoznać się twórczością Cornwella. Nie ma innej opcji ;]

    OdpowiedzUsuń
  9. Twoje recenzje są niesamowite. Pozazdrościć takiego polotu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Chociaż historia króla Artura zawsze wydawała mi się ciekawa, z każdą kolejną pozytywną recenzją mój zapał do trylogii arturiańskiej słabł. Czemu- sama nie wiem. W każdym razie po samych hymnach pochwalnych dobrze spotkać recenzję wyważoną, obiektywną i bez wielu superlatyw (chociaż w niektórych momentach są potrzebne ;)).

    Też się spotkałam w paru książkach z stereotypowymi albo może raczej 'osłabionymi' chrześcijanami. Bardzo tego nie lubię, bo w końcu nie wszyscy chrześcijanie są niczym klony- identyczni. Nie są też jakąś specjalną odmianą człowieka, więc każdy z nich nie jest taki sam pod względem cech charakteru jak i wyglądu.

    Też bym nie chciała zostać okrzyknięta "konserwatywną katoliczką", bo chodzi mi tylko o uogólnianie, które nie za bardzo lubię :).

    Pozdrawiam i mam nadzieję, że nie przynudziłam moim dziwnym... wywodem :D.

    OdpowiedzUsuń
  11. Luna: w żadnym wypadku nie zanudziłaś. Bardzo lubię czytać takie długie komentarze i staram sie zostawiać je także na innych blogach, chociaż różnie z tym wychodzi.

    I z tym "osłabianiem" chęci to rozumiem Cię doskonale! Ja również tak mam czasami, gdy książka jest recenzowana na piątym, szóstym z kolei blogu, a ja nie mogę napisać nic więcej niż "chciałabym przeczytać" dochodzę do irytacji i nie piszę nic, a do książki zaczynam odnosić się z nieufnością. Dlatego tak ważny jest umiar z naszej strony i ze strony wydawnictwa. Ja mam nadzieję, że nigdzie nie "przedobrzyłam" :) .

    Pozdrawiam Cię serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Książki Cornwella dopiero przede mną. Póki co ustępują miejsca innym lekturom czekającym cierpliwie na półce :) A Ty Droga Elino do jakich czasów cofnęłabyś się z największą przyjemnością? Nie tylko w literackich podróżach, ale i fizycznie?

    OdpowiedzUsuń
  13. Kasiu: nawet nie wiesz, jakie trudne zadałaś mi pytanie. Każda epoka zawiera jakąś magię, czar, który mnie przyciąga i skłania do odwiedzin.
    Z literackich podróży na dzień dzisiejszy wybrałabym się do czasów napoleońskich. Ale nie pogardziłabym także starożytnością. Bardzo lubię starożytną Grecję i Rzym oraz cały czas ciągnie mnie do poznania historii Dalekiego Wschodu i z drugiej strony : Indian.
    A jeżeli chodzi o fizyczną podróż to zdecydowanie ... czasy międzywojenne. Trudne, ale zawierające coś, co mnie przyciąga. Będę je jeszcze poznawać :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Moją opinię na temat "Zimowego monarchy" znasz :) Łatwiej czytało mi się kolejne części trylogii, a to ze względu na sporą ilość postaci- mam trudności z zapamiętywaniem imion i na początku nieco się gubiłam ;) Przez Ciebie muszę wysoko postawić poprzeczkę dla "Ostatniego królestwa"- czeka na półce, a skoro takie dobre... ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Podświadomie czułam, że wymienisz dwudziestolecie międzywojenne :) Owszem, to były piękne czasy- pełne wiary w odrodzenie i powrót do lat świetności. Nie mogę przestać myśleć jak piękna byłaby Europa i Polska gdyby nie doszło do II wojny, a wszystkie europejskie państewka miałyby otwartą drogę do kulturalnego rozwoju...

    OdpowiedzUsuń
  16. Elino, po pierwsze naprawdę nie masz za co przepraszać! Uwielbiam czytać Twoje komentarze, a to, że nie dodajesz ich hurtowo i, że poświęcasz mi tyle czasu, aby napisać coś więcej aniżeli kilka słów- dodatkowo tak miłych, niesamowicie mnie cieszy! Dziękuję Ci za to z całego serca, bo naprawdę uwielbiam je czytać :)

    Masz racje, nawiązywanie nowych współpracy niezwykle cieszy, to, że ktoś zauważył Cię i daje Ci szansę zdobycia nowego doświadczenia jest cudowne, (nie wspominając już o genialnych książkach, po które często sama z siebie po prostu bym nie sięgnęła).

    Co do drugiej części Trylogii Arturiańskiej, to tak jak pisałam, zwróciłam uwagę na błędy, o których tu piszesz, jednak nie jestem w stanie całkowicie obiektywnie do niej podejść. Poza tym, ta część zachwyciła mnie tymi mitologicznymi smaczkami, które Cornwell zgrabnie wplata w fabułę. Cieszę się niezmiernie, że masz ochotę sięgnąć po tą lekturę, bo (jak zwykle) jestem ciekawa Twojego zdania.

    Reasumując- naprawdę dziękuję za poświęcony czas, komentarze i takie miłe słowa. Mam nadzieję, że już niedługo powrócisz do blogowego świata ze zdwojoną siłą i znów będziemy mogli cieszyć się Twoimi częstymi i genialnymi recenzjami, które czytam zawsze z wielką ochotą!
    Pozdrawiam Cię, Elino, bardzo ciepło
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  17. Oj, chyba lubisz historię? :) Ja jej nie cierpię, nie wiem czemu, nudzi mnie jak nic innego. A po książkę może kiedyś sięgnę . Pozdrawiam serdecznie.!

    OdpowiedzUsuń
  18. Elinko, ogromnie brakuje mi Ciebie i Twoich słów w tym blogowym świecie...

    OdpowiedzUsuń
  19. Ta książka już dawno za mną chodzi muszę się wreszcie nią bardziej zainteresować ;] Fajna recenzja. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń