wtorek, 15 listopada 2011

W Błękitnym Zamku przeżyć jeden dzień... rocznicowo.

Takie to proste - wrócić. Niekiedy okazuje się jednak niezmiernie trudne, trudniejsze niż sięgnięcie po raz pierwszy. Powroty książkowe są aktem odwagi i próby zmierzenia się z przemijalnością czasu i zmianami w człowieku. Wraca się ze szczególnymi wątpliwościami do książek ukochanych z czasów dzieciństwa czy młodości bojąc się, że wszystko co wtedy stanowiło ich czar i urok rozpłynęło się w rozczarowaniach rzeczywistości.
Ja cenię sobie powroty. Czytana po raz kolejny książka nabiera większego sensu; ukazuje się jej wielopłaszczyznowość, niekiedy ironia, czy specyficzny styl. Zawsze też przywołuje wspomnienia z tego czasu, kiedy czytało się ją pierwszy raz - emocje, wyobrażenia. Przeczytane w tym czasie inne książki odbijają się w tej jedynej, szczególnej, tak jak odbijają się w nas i naszym rozumieniu. Tak, zdecydowanie powroty mają swój ogromny urok.

Wróciłam - jak to prosto powiedzieć do "Błękitnego zamku", kanadyjskiej pisarki Lucy Maud Mongomery. Wróciłam zupełnie spontanicznie odczuwając silną potrzebę odświeżenia wiadomości z kochaną Joanną Stirling. Nie odczuwałam tym razem wątpliwości - byłam pewna, że powieść znów mnie zaczaruje tak jak po raz pierwszy. Wierzę, że niektóre rzeczy się nie zmieniają, a specyficzność "Błękitnego zamku" jeżeli porównać go do innych utworów, jest tak oczywista i właśnie dlatego szczególna. Miłośnicy twórczości Montgomery zajęli się wypunktowaniem różnic w odniesieniu do wszystkich innych dzieł. Nie zamierzam ich tutaj przedstawiać, chciałabym jednak zwrócić uwagę na jedno - miejsce. Powieść "Błękitny zamek" nie rozgrywa się na Wyspie Księcia Edwarda, ojczyźnie autorki, zasiedlonej przez nią wieloma pięknymi postaciami, począwszy od Ani Shirley skończywszy na Historynce lub Kilmeny. Jeżeli miłośnik pięknej wyspy uważa, że powieść na tym straciła stwierdzam z całą pewnością - jest w błędzie.
Wyspa na brzegu Mistawis, którą sportretowała tak przekonywująco pisarka jest równie urocza, a co więcej - oryginalna. Czy można się nie zachwycić opisem wysepki, w którym płyną jak zaczarowany strumień takie słowa : "zdawało się wtedy człowiekowi, że lada chwila spotka go coś cudownego. Jeszcze jeden pagórek, jeszcze tylko ten drugi, a odsłoni się jakaś czarowna tajemnica."?  
Jednak piękne opisy nie grają tutaj pierwszoplanowej roli. Mnie zachwyciła szczególnie sama historia dwudziestodziewięcioletniej panny Joanny Stirling - zahukanej, potulnej córki autorytatywnej matki i ciotki, popychanej i lekceważonej przez resztę rodziny. Co biedna Joasia musiała w czasie swojego samotnego życia znosić, Bóg raczy tylko wiedzieć. Wszystko jednak odmieniło się za sprawą tajemniczych bólów serca nawiedzających bohaterkę. Diagnoza lekarska przedstawiona w liście brzmiała jak wyrok - nieuleczalna choroba, rok życia.
Co robi nasza bohaterka? Nie poddaje się w żadnym razie, przechodzi metamorfozę i...zamierza przeżyć ten rok, rok który jej został - naprawdę. Odrzuca krępującą ją matkę i rodzinę, walcząc za pomocą swojego ciętego języka i dużej dawki ironii, wywołuje towarzyskie skandale, zrywa z pruderią i zakłamaniem. Jednym słowem - zaczyna żyć po swojemu.

Piękna i szczególna jest dla mnie ta powieść; czytana kilka lat temu zachwyciła mnie całkowicie, do tej pory mam do niej wielki sentyment. Dzieje Joanny uczą, że nigdy nie należy się poddawać, a prawdziwe szczęście czeka tuż za rogiem w osobie niepozornego człowieka. Niewielka książeczka zawierająca tyle pięknych opisów, ciekawych zdarzeń i humoru znalazła szczególne miejsce w moim literackim sercu. Dla mnie jest ona niejako podsumowaniem całej twórczości Maud Montgomery. Tutaj skupiają się jej najlepsze cechy, jako pisarki i kobiety - odpowiednie obserwowanie rzeczywistości i rodzinnych zależności, uchwycenie piękna świata ; radości jutrzenki i milczenia zachodu.
Wiem, że niejednokrotnie wrócę, aby kolejny raz poczuć bliskość miejsca nadziei - Błękitnego Zamku.
----

Idąc sobie dzisiaj, a może raczej uciekając przed szczypiącym w policzki i przejmującym zimnem listopadowego dnia uświadomiłam sobie, czy to pod wpływem owego zimna, czy zupełnie innych czynników, że zapomniałam o rocznicy! 13 listopada bieżącego roku minął bowiem ROK od kiedy napisałam z bijącym sercem pierwszą notatkę na blogu. Cóż to były za emocje! Nie przypuszczałam wtedy, że blog stanie się światkiem mojego życia; światkiem radości i smutków, pięknego minionego czasu. 
Przede wszystkim chciałabym jednak podziękować WAM - za wszystkie przemiłe komentarze i wiadomości, za zawiązane znajomości - jednym słowem: za Waszą obecność. Dziękuję z całego serca!
Znów, po zmianach zaczynam czuć się tutaj jak w domu. Cudownym domu pełnym książek.
Autor: Vladimir Volegov.

20 komentarzy:

  1. Uwielbiam tę autorkę za książki o Ani. Urok i magia dzieciństwa...
    Gratuluję też blogowej rocznicy!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam tę książkę od lat!
    wszystkiego dobrego z okazji rocznicy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brawo, brawo! Szczególnie, że w ciągu tego roku tak bardzo się rozwinęłaś, piszesz coraz lepiej, coraz ciekawiej. Oby tak dalej. :) Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam tą autorkę, więc z chęcią ją przeczytam :) Gratuluję rocznicy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tej autorki czytałam tylko pierwszą część Ani :} Całkiem miło wspominam tę lekturę, więc może w przyszłości sięgnę po więcej, bo kusisz, oj kusisz!

    Roku Ci gratuluję, ja swój obchodziłam w maju :]

    Pozdrawiam serdecznie, Klaudia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wszystkiego najlepszego z okazji tej rocznicy. :)

    Uwielbiam "Błękitny zamek", czytałam z dwa razy, ale też kilka razy, gdy mi było naprawdę źle, podczytywałam ulubione fragmenty. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja powroty sobie tylko obiecuję, a wciąga mnie spirala nowości. No i zabiłam sobie klina - po co kupuję książki, skoro do nich nie wracam?
    Roczek - piękna rzecz. Gratulacje i do przodu:)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejku jak to możliwe, że nie znam tej książki ?:)
    Aż mi wstyd przed samą sobą, że gdzieś ją przegapiłam między stertami innych pozycji :)
    Podobnie jak Ty uwielbiam wracać do książek. Co prawda rzadziej do prozatorskich(z powodu braku czasu i ilości stron), ale poezje wertuję wielokrotnie.
    Są wiersze, które towarzyszą mi przez całe życie :)
    Gratuluję rocznicy, zostań z nami jeszcze długggggggooo!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Elino moje gratulacje z okazji rocznicy :)!

    Kocham książki pani Montgomery, wykreowanych przez nią bohaterów, szczególnie kobiety, opisy, klimat, wszystko! Ale jakoś nie umiem wrócić, mimo że ciągle zamierzam ;).

    OdpowiedzUsuń
  10. MOntgomery to jedna z moich ulubionych pisarek :) Szczególnei cykl o Ani jest bliski memu sercu. "Błękitny zamek" też czytałam i mile wspominam tę lekturę. Często mam tak, że wracam do przeczytanych książek, dlatego opłaca mi się je kupować.

    OdpowiedzUsuń
  11. Kolejny już raz dziękuję Ci za wybór lektury, która i dla mnie jest bardzo ważna, między innymi z sentymentalnych względów :)

    Przesyłam serdeczne gratulacje i ciepłe myśli z okazji rocznicy bloga!

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie do końca jestem przekonana co do tej książki...

    Ale roku blogowania zdecydowanie Ci gratuluję i życzę wiele kolejnych tak owocnych!
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin bloga! :)

    A co do książki - lubię Montgomery, a na dodatek chwalisz tą pozycję, więc może kiedyś się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem pod stuprocentowym wrażeniem każdej z książek Montgomery. Przeczytałam jak dotąd każdą, która mi się napatoczyła i wielokrotnie do nich powracam. Historynka, Ania, Kilmeny (jakie melodyjne imię :)), Emilka, Pat... Do teraz nie miałam jeszcze możliwości poznania "Błękitnego zamku" i "Białej magii". Jakoś o nich zapomniałam, aż tu nagle Twoje recenzja... Poszukam i przeczytam. Zdecydowanie :).

    Gratuluję całego roku blogowania! Szara Przystań od początku tchnęła prawdziwym klimatem gniazdka mola książkowego i tak jest do dziś :).

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepadam za "Błękitnym zamkiem", naprawdę.
    Gratuluję rocznicy!

    OdpowiedzUsuń
  16. "Błękitny zamek" to jedna z moich ulubionych książek. Pamiętam też doskonałe słuchowisko radiowe według tego tekstu. Tak jak gdzieś napisałam, nie jest to wielkie dzieło, ale parę razy w życiu czytałam je w trudnych chwilach i dawało mi nadzieję, że "najlepsze dni jeszcze przed nami" :)

    Gratulacje z okazji pierwszej rocznicy istnienia bloga!!! Stworzyłaś tu bardzo miłe miejsce i oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Uwielbiam powracać do "Błękitnego zamku":) Powodzenia na kolejny rok :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Właśnie Montgomery jest jedną z tych nielicznych autorek do której książek zawsze wracam. "Błękitny zamek" uwielbiam, gdy czytałam po raz pierwszy byłam nim po prostu oczarowana. Teraz zresztą jest tak samo:)

    Wszystkiego najlepszego na kolejne lata blogowania:)

    OdpowiedzUsuń
  19. A czy zwróciłyście kiedyś uwagę na to, że o ile Joanna uważana jest w swojej rodzinie za starą pannę, to jej kuzynka, chyba Olivia, niewiele od niej młodsza, już za taką (starą pannę} nie uchodzi? Jest zaręczona, owszem, ale nawet po ślubie Joanny i Edwarda, po 'rozszyfrowaniu' osoby Edwarda, do samego końca powieści jest cały czas panną i nikt jej tego nie wypomina.
    Czy narzeczony działał jak 'tarcza obronna', czy po prostu autorce nie chciało się tej kwestii poruszać?

    OdpowiedzUsuń