Magia.
Zawsze z dużą trudnością przychodzi mi pisać o książkach w jakiś sposób niezwykłych. Czuję się wtedy źle, gdyż wiem, że nie będę umiała przekazać wszystkich moich uczuć, napisać wystarczająco, na ile zasługuje przeczytana książka. Teraz czuję coś podobnego - kłębią się we mnie przeróżne uczucia, a ich forma jest daleka do uporządkowanej.
Jednak... czy to właśnie nie wpisuje się w rytm opowieści, gdzie muzyka bębnów i ognisty taniec jest jej częścią? Mój jest taniec rozbudzonych myśli.
Już dawno chciałam sięgnąć po powieść chilijskiej pisarki Isabel Allende, szczególnie interesował mnie debiutancki utwór -"Dom duchów. Los zdecydował, że zaczęłam jednak od końca, od najnowszej powieści wydanej pięknie w zielenie i błękity, które to połączenie nazywam kolorem morskim. Najodpowiedniejszym dla "Podmorskiej wyspy".
Spróbuj, drogi czytelniku pomyśleć o Nowym Świecie. Kiedy ja to czynię, stają mi przed oczyma poszukiwacze przygód, naukowcy, kilometry nieznanych ziem, które czekają na odkrycie. Jednym słowem - niezwykłość i tajemnica.
Rzeczywistość jednak daleka była od mojej lukratywnej wizji. Nowy Świat to piękne określenie miejsca, w którym kiełkowały wielkie pokłady nienawiści i rasizmu.
Kiedy brałam do ręki książkę zadałam sobie pytanie : "Czy na pewno chciałabym się tam przenieść? Co chce mi pokazać Isabel Allende?"
Wtedy właśnie autorka zaczęła czarować.
Poznajcie dziewięcioletnią Zarité, zwaną Tété - murzyńską niewolnice, która zostaje kupiona przez sławną kurtyzanę Violette, jako służącą dla żony jednego z jej byłych kochanków - Valmoraina, bogatego plantatora trzciny cukrowej. Zapamiętajcie to nazwisko, odtąd bowiem, będzie on panem małej Tété, a z nią - naszym.
Opowieść Zarité, którą snuje przez wiele, wiele lat swojego życia to historia niewolnictwa - przejmująca i dramatyczna, opisana oczami kobiety, z którą się uosabiamy. Jej życie - pełne bólu i niesprawiedliwości było tak podobnym do życia setki tysięcy "mówiących narzędzi" i to tych "uprzywilejowanych", bo służących w domu. To opowieść o pragnieniu wolności, dramatycznych wyborach, nieznanej przyszłości. Ale również, a może przede wszystkim, o miłości. Uczuciu łączącym matkę i dzieci, mężczyznę i kobietę.
"Podmorska wyspa" to jedna z tych książek, które zawierają w sobie cząstkę czasów, o których opowiadają. Naprawdę. Czytając, wszystko wydaje się takie rzeczywiste, wręcz namacalne - ciągnąca się kilometrami plantacja trzciny, zapach murzyńskiej wioski, pożar miasta Le Cap. Tak autentycznie opisane są stany szaleństwa, zaślepienia, uczucia: nienawiści, trwogi, bólu . Wszystko idealnie ze sobą współpracuje - dialogi, z monologami, dłuższe opisy z chwilami, gdy akcja momentalnie przyśpiesza. Również styl pisarki, bogaty w wyrazy charakterystyczne dla tamtego miejsca i czasów (wyjaśnione za pomocą słowniczka na końcu książki) dał niezwykły efekt.
Dla wszystkich szukających dobrej literatury, odciągnięcia się na chwile od spraw bieżących, tak silnie absorbujących - będzie to idealny wybór.
Pozwólcie dać się porwać opowieści Zarié, dołączyć do niezwykłego tańca wolności, który trwa po dziś dzień.
Z przyjemnością sięgnę po tę powieść :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! :)
Mam ją w swojej domowej biblioteczce :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jest warta przeczytania:)
Ja jestem właśnie po lekturze "Domu duchów" i byłam pod wrażeniem
OdpowiedzUsuńChciałabym przeczytać tą książkę.
OdpowiedzUsuńCzytając ,,Przeminęło z wiatrem,, pomimo ogromnej egzaltacjii, czułam również niedosyt.
Wspaniała kreacja Południa, tylko tak dość nierealna.
Panowie żyjący w zgodzie z niewolnikami.
Lekka bajka.
Z miłą chęcią powędruję, więc w świat trochę bardziej rzeczywisty :)
Tym bardziej,że tak zachęcasz:)
Miałam okazję ją przeczytać, ale mimo to zdecydowałam się na coś innego...
OdpowiedzUsuńwszyscy tak wychwalają tą książkę ,że nie sposób nie sięgnąć :D
OdpowiedzUsuńPoluję na tę książkę. Nikt nie napisał o niej złego słowa :-)
OdpowiedzUsuńCałym sercem podpisuję się pod twoją recenzją. Niedawno skończyłam czytać książkę i zgadzam się - magia w czystej postaci :) Serdeczności.
OdpowiedzUsuńPraktycznie w każdej księgarni książki Allende atakują ze wszech stron, a ja pomimo tego żadnej nie przeczytałam. Cóż, teraz chcę. A konkretnie chcę "Podmorską wyspę".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Rozumiem Twoją niemoc w stosunku do takiej książki. Po wymagających, pięknych lekturach zawsze czuję się jedynie marnym pyłem, maleńką istotką wobec kunsztu pisarskiego autora i wielorakości zawartości. Poradziłaś sobie z tym zadaniem doskonale, bo choć nie czytałam "Podmorskiej wyspy", Twoja recenzja emanuje jej magią i ogromną wartością literacką.
OdpowiedzUsuńGorąco Cię pozdrawiam :)
Nic dodać, nic ująć :)
OdpowiedzUsuńPięknie to opisałaś a Podmorska wyspa i mnie urzekła :)
(Przepraszam, omylnie kliknęłam w komentarze poniżej. Ale już wszystko powinno grać) :)
Ja dalej mam "Podmorską wyspę" przed sobą. Czytałam już masę pozytywnych opinii na temat tej książki, przyznam szczerze, że Twoja chyba najbardziej mi się spodobała :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że w mojej bibliotece mają już Allende :)
Pozdrawiam gorąco!
Jeszcze raz ja: Informuję że wytypowałam Cię do One Lovely Blog Award :D
OdpowiedzUsuńWięcej informacji znajdziesz w dzisiejszej notce na moim blogu.
Pozdrawiam gorąco!
Elino, Ty to potrafisz zachęcić. :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że czytasz "Dawida Copperfielda", jestem ciekawa, jakie będą Twoje wrażenia. Pozdrawiam :)
Ucieszyłam się bardzo, że wybrałaś książkę właśnie tej Autorki, jako że kusi mnie ona już od dawna swoją zmysłowością, polotem i wszechobecną magią w opowiadanych historiach. Z regału spogląda "Ewa Luna" i nie mogę się doczekać konfrontacji z tą genialną Autorką, która swoim stylem porwała miliony czytelników na całym świecie. Poza tym krótka nota na okładce książki, o której wspominałam niezwykle mnie zachęca: "...pisarka wprowadzi nas w swoją baśń tysiąca dni i nocy, w której rzeczywistość miesza się z cudownością, miłość odnosi tryumf nad nienawiścią, radość życia zwycięża nędzę i upokorzenie." To coś, czego mi teraz z pewnością potrzeba! Sądząc po tym, że nasz gust czytelniczy jest dość podobny, wnioskuję, że i mnie Allende porwie :)
OdpowiedzUsuńI jeszcze słówko co do tej trudności z przedstawianiem powieści pięknych, tych, które w jakiś sposób nami zawładnęły i nas uwiodły. Często zdarza mi się pisać o takiej właśnie książce kilka razy, ciągle coś zmieniając, próbując oddać to, co mnie w niej zachwyciło. Niezwykle trudne to zadanie, choć Tobie poszło ono genialnie! Już czytając Twoje słowa poczułam niejako ten magiczny klimat powieści Allende. Czuję się absolutnie zachęcona :)
Pozdrawiam Cię ciepło
Zostałaś nominowana w One Lovely Blog Avard ;] Więcej u mnie ;]
OdpowiedzUsuńJa też z kolejną nominacją ;). Ale żeby było oficjalnie:
OdpowiedzUsuńMam przyjemność oznajmienia Ci, że nominowałam Cię do nagrody One Lovely Blog Award. Jeżeli będziesz miała ochotę wziąć udział w zabawie- szczegóły w poście na moim blogu :).
Pozdrawiam ;)
Na jakąkolwiek powieść Allende czaję się od bardzo dawna, czas kupić :)
OdpowiedzUsuńPoza tym... Mam przyjemność ogłosić, że nominowałam Cię do One Lovely Blog Award :) Szczegóły u mnie.
Pozdrawiam!
Zapraszam na mojego bloga, ponieważ zostałaś nominowana w One Lovely Blog Award :)
OdpowiedzUsuńYo soy chilena, como Isabel Allende, y les puedo decir que todos sus libros son fantásticos. Les recomiendo "El cuaderno de Maya" "El plan infinito", "Paula" "Mi país inventado", en fin, todos vale la pena leerlos.
OdpowiedzUsuńAdemás, hay una escritora que me gusta mucho, Marcela Serrano, tiene unos libros preciosos, "El albergue de las mujeres tristes", "Diez mujeres" (el último), "Hasta siempre mujercitas", etc. También vale la pena leerlos.
Saludoshttp://lulurulitos.blogspot.com