niedziela, 3 lipca 2011

"Dziewczyna i chłopak wszystko na opak" Wendelin Van Draanen





















Szanowni Państwo,

Dzisiaj mam zamiar przeprowadzić małą ankietę. Pytanie główne jest nieskomplikowane i brzmi: "Na co ma ochotę mól książkowy pogrążony w stanie przeziębienia?"
A. Książkę.
B. Książkę.
C. Książkę.

Tym molem książkowym jestem w dzisiejszym dniu ja, moje jest również przeziębienie, ale staram się do niego nie przyznawać, ażeby nie dopuścić nieproszonego gościa do zbytniej zażyłości, zdecydowanie niepożądanej. Dopuściłam do owej zażyłości natomiast kogoś zupełnie innego, który może być nazywany poniekąd lekarstwem - przemiłą książkę.
Wiem, że była ona kilkakrotnie recenzowana i stałe grono blogowych czytelników zna ją wręcz na pamięć. Z jednej strony przykro mi, że będę się musiała powtarzać, ale z drugiej - cieszę się, że ta przemiła opowieść została przeczytana przez szanownych książkowych moli i przyjęta z życzliwością. Wielokrotnie pisałam w komentarzach, że chcę przeczytać i w miarę możliwości to uczynię. I stało się! A powodem było to wspomniane wcześniej przeziębienie, gdyż najlepszą książką na taki stan ducha i ciała jest oczywiście ciepła powieść czytana z kubkiem herbatki w ręce.


Wendelin Van Draanen to amerykańska pisarka książek dla dzieci i młodzieży. Jej pierwszą książką wydaną w Polsce jest  "Dziewczyna i chłopak, czyli wszystko na opak". Dla mnie to wręcz ostatni dzwonek do czytania takich książek dla młodzieży. Chociaż... czy z ciepłych i romantycznie naiwnych historii się wyrasta?
Autorka snuje przemiłą opowieść przedstawioną z dwóch punktów widzenia - dziewczyny, czyli Julianny Baker i chłopaka -Bryce'a Loski, która oscyluję wokół tematu uczuć, ale także przedstawia prawdy i wartości, którymi warto kierować się w życiu. Mowa jest o miłości, wyrzeczeniach 
i wzajemnym szacunku. Autorka zwraca uwagę na wartości rodzinne, a także w szczególny sposób definiuje słowo odwaga. 
Akcja jest wartka i czyta się z prawdziwą przyjemnością. Dzięki temu mogłam na kilka godzin zapomnieć o męczącej mnie chorobie i z swobodnie wejść do świata stworzonego przez panią Van Draanen.

Również ekranizacja powieści zasługuję na uwagę - to miły, rodzinny film, z klimatem i przesłaniem, nie różniący się bardzo od literackiego pierwowzoru. Zdecydowanie sprawdzi się na deszczowe 
i zimne popołudnie - jak dzisiejsze.


13 komentarzy:

  1. Mam w planach tę książkę właśnie jako odskocznię od trudniejszej literatury:). Życzę zdrówka i pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja pierwszy raz słyszę o tej książce. I w pierwszej chwili tytuł skojarzył mi się z powieścią z dzieciństwa "Dziewczyna i chłopak, czyli heca na 14 fajerek" :) ale to trochę inna bajka :)

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda wiele już czytałam recenzji o tej książce, a Tobie zazdroszczę ( nie choroby ) a możliwości jej przeczytania :) Wracaj do zdrowia

    OdpowiedzUsuń
  4. Twoja recenzja, Elino, jest napisana tak ciepło i przyjaźnie, że czytanie jej to czysta przyjemność! I chociaż nie mam wątpliwości, że obcowanie z tą książką jest z pewnością bardzo mile spędzonym czasem, to ja jednak, przysypana książkami, czy to z biblioteki, czy do recenzji- takimi, o których przeczytaniu marzę już od dawna, szczerze mówiąc żałuję sobie czasu! Tyle jest wspaniałych książek, a ja tylko jedna (chyba znasz to uczucie?;) Co chwilę czy to w internecie, czy w bibliotece napotykam takie lektury, na których widok krzyczę: muszę przeczytać! A że moje tempo czytania nie jest jakieś zatrważająco szybkie (na co w sumie nie narzekam, bo lubię z książką spędzać długie, upojne dni) to nie mogę spełnić wszystkich swoich czytelniczych zachcianek. Rozpisałam się strasznie nie na temat, wybacz :)
    Życzę Ci rychłego powrotu do zdrowia, a jak na razie korzystając z niezbyt sprzyjającej do wakacyjnych eskapad pogody zabieram się za czytanie przemiłej lektury, czego i Tobie życzę!
    Ala

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachęcasz i kusisz ;)
    Przeczytam, jeśli będę miała okazję, a Ty szybciutko wracaj do zdrowia!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wybrałabym odpowiedź C! :D Jestem również przeziębiona, dużo zdrowia życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  7. mam tę książkę, lecz czasu trochę brak. jak znajdę chwilę to przeczytam, bo oglądałam film i nawet mi się podobał.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakiś czas temu, całkiem niedawno, jakbym usłyszała ten ostatni dzwonek dla tego typu książek. To już nie dla mnie, skłonna byłabym się skusić, gdyby taka młodzieżowa książka bardzo mnie zainteresowała, inaczej nie.

    Wracaj do zdrowia, chyba nie ma lepszego lekarstwa od przyjemnej lektury 8)

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialna recenzja ;P Zazdroszczę Ci oczywiści przeczytania książki, a nie choroby ;P Wracaj szybciutko do zdrowia ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Niegdyś z przyjemnością sięgałam po książki tego typu- o problemach młodzieży ogólnie rozumianych, rozterkach, kłopotach i tak dalej. Przede wszystkim wadą takich pozycji, co widzę z perspektywy czasu, jest to, że są zaledwie migawkami, nie pozostawiającymi zbyt wiele po sobie. Bo choć na moim stoliku piętrzyły się książki bliskie takiej tematyce, pamiętam zaledwie zarys fabuły, ale żeby konkrety? W życiu! Mimo, że zdaję sobie sprawę, że to faktycznie ostatni dzwonek, nie ciągnie mnie już w ogóle do takich lektur. Obecnie wolę, by książki jednak coś we mnie pozostawiły.

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślę, że jest to trudny wybór i musiałabym odpowiedzi A, B i C testować po kolei ;) Już od dawna mam ochotę na tę ksiażkę i muszę się w nią w końcu zaopatrzyć ;) Pozdrawiam, zapraszam do siebie i życzę miłych wakacji ;]

    OdpowiedzUsuń
  12. Otóż trafiłaś w sedno Elinko. Tyle pięknych książek przeczytanych mam na swoim koncie, że chochlik będący w środku, kusi i nęci do tych, które zapewnią mi w mniejszym, bądź większym stopniu podobne wrażenia. Wydaje mi się to dość powszechnym zjawiskiem, bo po przeczytaniu Marqueza, Nabokova, Cortzara, Poświatowskiej, ciężko jest wziąć w ręce tytuł znacznie niższego rzędu i oczekiwać czegoś nader interesującego. Oczywiście lubię eksperymentować i wyszukiwać nazwiska nieznane, bo i tacy autorzy zaskakują i czarują. Jednakze mimo wszystko z większą chęcią sięgam po książki, które przetrwały próbę czasu i od momentu ich pojawienia się na rynku, są wciąż kochane przez rzesze ludzi- to w jakimś stopniu daje mi gwarancję satysfakcji. Poza tym, wydaje mi się, że nauczyłam się również w czytaniu książek cięższych odnajdywać przyjemność. "Mistrza i Małgorzatę" czytało mi się wyśmienicie. I jest to jedna z tych książek, która nie dość, że poszerzyła moje horyzonty i w zamian za kilka spędzonych razem dni ofiarowała mnóstwo znaczących lekcji, dostarczyła mi nie lada zabawy i rozrywki :)

    OdpowiedzUsuń
  13. A co kupujue mól książkowy, gdy nie ma zbyt wiele pieniędzy? Ksiązki :) pozdrawiam ciepło i dużo zdrowia życzę :)

    OdpowiedzUsuń